63 Days – RECENZJA. RTS z klimatem
Stworzenie dobrego, taktycznego RTS-a w stylu Desperados nie należy wcale do sztuki prostej. Polskie Destructive Creations za sprawą 63 Days podchodzi do tego tematu już po raz drugi. Tylko czy jest to dobra gra?
Za sprawą Mimimi Games i wydawanych przez nich gier w ostatnim czasie doznaliśmy powrotu gier w stylu Commandos/Desperados. Mowa zatem o charakterystycznym miksie produkcji, która stawia na skradanie się, wykorzystywanie umiejętności wyjątkowych bohaterów, wykorzystywanie elementów otoczenia oraz przechodzenie poszczególnych map na przeróżne sposoby.
Ten typ gier, choć niszowy, znalazł swoich naśladowców w postaci m.in. polskiego Destructive Creations i ich War Mongrels. Gliwickie studio jednak nie poprzestało na laurach i po latach powraca z nową produkcją z tego gatunku – 63 Days. Czy warto się nią zainteresować? Odpowiedź znajdziecie w niniejszej recenzji.
Czasy powstańców
63 Days traktuje nas opowieścią o Powstaniu Warszawskim, które oczywiście rozegrało się w czasie tytułowych 63 dni. Nie występują tu wprawdzie żadne postaci stricte historyczne – chodzi tu bardziej o ukazanie realiów tych wydarzeń w formie gry komputerowej. Lokacje są za to wiernie odtworzone (przynajmniej na tyle ile dało się odwzorować zniszczoną Warszawę) i bardzo mocno wtórują gęstemu klimatowi wojny, śmierci i walki o niepodległości Polaków.
To powiedziawszy nie doszukiwałbym się w 63 Days opowiadania na poziomie Shakespeare’a, czy nawet innych gier z gatunku RTS jak Desperados III. Sama fabuła jest, ot solidna, bez fajerwerków i stanowi bardziej pretekst do naszych działań wywrotowych. Gra tym samym raczej nie próbuje przedstawić Powstania w wydaniu, które mogłoby zainteresować niezaznajomionych z historią Polski. Nie ma jednak co rozpaczać, bo w grach tego typu liczy się przede wszystkim gameplay.
Rozgrywka
Rozgrywka w 63 Days to najmocniejsza strona tej produkcji. Destructive Creation zdołało stworzyć ciekawą produkcję, która może być niezłą propozycją również dla nowicjuszy tego typu gameplayu. Oferuje ona bowiem dużo większą swobodę niż wiele innych gier z gatunku.
Zaczynając jednak od początku – u swych podstaw tytuł ten to przede wszystkim RTS ukazany w rzucie izometrycznym z elementami skradankowymi, gdzie kluczowe do osiągnięcia sukcesu będzie wykorzystanie unikalnych bohaterów, ich zestawów umiejętności oraz elementów otoczenia. Jeden może się wspinać po ogrodzeniach, kto inny może dźwigać zabitych żołnierzy, a to ktoś korzysta z ładunków wybuchowych lub ze snajperek itd. Właściwości i skilli jest dużo, a ich efektywne wykorzystanie to klucz do zwycięstwa.
Z jednej strony otrzymujemy zatem całkiem kompetentną grę, czerpiącą z dokonań Mimimi Games
i opracowanych przez nich schematów zabawy, z drugiej jednak mamy tu pewne innowacje! Do tych ostatnich należy implementacja trybu akcji, który zmienia gameplay ze strategii, w dość przyjemną strzelankę. Zmienia to wymiernie dynamikę, a mniej cierpliwym lub niezaprawionym w gatunku na pewno pozwoli przejść nie jeden bardziej wymagający etap, co należy po prostu ocenić na plus.
Gra się w to z kolei nieźle, ale bez szału. Czuć tutaj trochę drewna w różnych animacjach, AI przeciwników czasami wariuje, a całość wygląda po prostu jak bezpieczny projekt, którego najbardziej interesującymi elementami jest klimat i ukazane realia. Jak dla mnie to trochę za mało, chociaż gra się w to nieźle, to za mało tu zmian w rozgrywce względem War Mongrels.
Warto wspomnieć, że 63 Days to chyba jedyna gra z tego gatunku (poza War Mongrels), która umożliwia zabawę w trybie wieloosobowym! Mowa tu o co-opie sieciowym, który jest naprawdę przyjemny i niezależnie czy chcecie rozbić nazistów po cichu, czy rozstrzelać w trybie akcji, ta produkcja stanowi naprawdę ciekawą propozycję na grę ze znajomymi.
Lokacje i skala gry
To co mnie szczególnie dziwi to skala gry, która jest wyjątkowo mała w porównaniu z chociażby inną grą Polaków – War Mongrels. Wspomniana produkcja oferowała nam wiele misji oraz wyzwań na różnorodnych mapach, co przekładało się na ok. 30h konkretnej kampanii. W wypadku 63 Days mówimy o fabule na jakieś 10h zabawy, co oczywiście ma swoje plusy.
Za stosunkową mniejszą zawartością poszła lepsza ogólna jakość samej gry. Destructive Creations dobrze zdawało sobie sprawę z tego, że model zabawy w takim RTS-ie, którego głównym założeniem jest skradanie się i cichociemne działania z ukrycia mogą z czasem robić się dość monotonne. Tym razem więc Polacy poszli inną drogą i chociaż 63 Days faktycznie jest grą krótszą od innych podobnych mu tytułów, to zabawa jednak absolutnie się nie nudzi aż do samego końca.
Problem z taką dłużyzną miał chociażby Shadow Gambit: The Cursed Crew od Mimimi Games, który był po brzegi wypełniony zawartością, aż do przesady. I chociaż wszystko tam zostało zrobione niemalże perfekcyjnie, tak ogrom dodatkowej treści psuł finalne odczucia względem całości. Polskie studio na szczęście nie powtórzyło tego błędu serwując nam dzieło krótsze, acz bardzo grywalne.
Technikalia
Swego czasu miałem okazję recenzować poprzednią grę Destructive Creations, czyli War Mongrels. Moje zarzuty względem tego tytułu tyczyły się wtedy głównie względów technicznych tej produkcji. Chociaż tutaj fundamenty rozgrywki są solidne, a problemów graficznych, durnego AI wrogów czy psującego się dźwięku tym razem nie ma, to nie znaczy niestety, że wszystko jest w porządku.
W przypadku 63 Days problem stanowią aktualizacje. Miałem okazję ogrywać grę jeszcze przed premierą i wraz z większym updatem straciłem swoje zapisy postępów. No cóż, mogło się tak zdarzyć, a gra wtedy jeszcze nie zadebiutowała. Niestety, ale kazus ten przytrafił mi się ponownie już po premierze na PC, a tego typu incydenty trapią ponoć również graczy konsolowych.
Optymalizacja 63 Days jest naprawdę porządna. Maksymalne detale i około 120 klatek w 1440p na komputerze z RX 6700 XT, Ryzenem 5 5600X i 32 GB RAM robi robotę, a sama gra wygląda bardzo ładnie. Steam Deck pozwoli Wam z kolei na komfortową zabawę w 720p i 60 klatkach. Technicznie zatem bez zarzutów.
Co bardzo ważne dla graczy znad Wisły – w 63 Days zagracie po polsku zarówno z napisami, jak i z dubbingiem! Teoretycznie nie powinno to dziwić ze względu na fakt, że sama gra stworzona jest przez Polaków, ale już ich poprzednia gra – War Mongrels – była pozbawiona rodzimego udźwiękowienia, więc fakt ten trzeba było zaznaczyć.
Ocena 63 Days – czy jest to dobra gra?
W ogólnym rozrachunku 63 Days to dobra produkcja. Naprawdę solidny przedstawiciel swojego gatunku, który do znajomionych rozwiązań dorzuca tryb multiplayer, wojenny setting w czasach Powstania Warszawskiego i okrasza to ładną oprawą wizualną. Nie jest to żadna rewolucja, a sama rozgrywka jest zwyczajnie poprawna, ale zabawa jest fajna, szczególnie w multi, a wyzwań nie brakuje, co skłania do eksperymentów i wielokrotnego ogrywania map. Polecam, szczególnie weteranom gatunku.
Ocena: 7/10
Zwiastun 63 Days:
Opublikuj komentarz