Call of Duty: Black Ops 6 – RECENZJA
Od pewnego momentu miałem problem z serią Call of Duty. Zarówno z tą wojenną jak i Black Ops. Z czasem moje zainteresowanie grami od Activision spadało, coraz ciężej było mi się w nie wkręcić, ale chyba właśnie nastąpił pewien przełom.
Chociaż Call of Duty: Black Ops doczekało się właśnie szóstej części, zawsze traktowałem tę serię jako spin off typowo wojennych przygód. Jasne, jest to przecież pełnoprawna, duża gra z kampanią i różnymi trybami multiplayer, a także z mocno rozbudowaną zawartością, ale jakoś poza trybem zombie, nigdy nie potrafiła mnie przyciągnąć. Tak oto moim ostatnim Black Opsem była trójka, dlatego podchodząc do recenzji szóstej odsłony, nie będę uciekał się do porównań, a skupię się na grze, jako całkowicie nowej i osobnej produkcji.
Cień w akcji
Call of Duty od dawna jest nastawione na tryb multiplayer i trudno się temu dziwić. Sprawdza się w tej roli wyśmienicie. Jestem jednak względnie starej daty i w tego typu strzelankach bardzo ceniłem sobie kampanie fabularne, dlatego po odpaleniu gry, pierwszą opcją na jaką się rzuciłem była właśnie singlowa zabawa. Wcielamy się tutaj w tajnego agenta o imieniu Case, który podąża tropem CIA i niejakiego Pantheonu. Cała akcja dzieje się w czasach operacji Pustynnej Burzy w Iraku co nadaje naprawdę fajnego klimatu produkcji. Na kampanię składa się szereg różnorodnych misji. Część z nich bazuje na skradaniu się i jak nie przepadam za tego typu rozgrywką, tak tutaj tego typu misje sprawiały mi sporo frajdy. Oczywiście czasami nie wszystko szło po mojej myśli, więc ciche zadanie zmieniało się w akcyjniak rodem z lat 90, gdzie eliminujemy ogromne ilości wrogów. Bywały też misje gdzie „ogień” jest cały czas i nie ma chwili wytchnienia.
Mapy są zróżnicowane. Nie raz będziemy przedzierali się przez korytarzowe miejscówki, ale gracze ceniący sobie spore, bardziej otwarte obszary znajdą tu również coś dla siebie. W mojej ocenie to dobre rozwiązanie, bowiem mieszanie dostępną zawartością nie wpędzi nas w monotonię. Każda misja oferuje coś innego. Nie chcę wam za dużo zdradzać, żebyście mogli wszystko odkrywać sami, ale kreatywność twórców szalała tutaj do tego stopnia, że stworzono nawet misję w której nasz bohater miał niezłe zwidy i był przekonany, że walczy z hordami zombie. Może nie jest to realistyczne, ale akurat od serii Black Ops w ogóle tego nie oczekuję.
Naturalnie do swojej dyspozycji otrzymujemy mnogą ilość rozmaitego sprzętu i gadżetów, które możemy kreatywnie wykorzystać (uwielbiam samochodzik z bombą), ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby sięgnąć po oparty w jakiejś lokacji kij baseballowy i wybić zęby złolowi, który pojawił się w złym miejscu i czasie. No właśnie, Call of Duty: Black Ops 6 oferuje trochę ciekawych i brutalnych animacji eliminacji, co robi spore wrażenie. Ogólnie na przestrzeni lat technologia, montaż i kreatywność wystrzeliły mocno w górę i od pierwszych minut trwania kampanii można to wyraźnie odczuć. Sekwencje filmowe są zrealizowane na bardzo wysokim poziomie, podobnie jak dubbing i animacje postaci. Czuć tutaj filmowość i rozmach zarówno w konstrukcji misji, jak i w momentach spokojnego śledzenia fabuły w przerywnikach.
Intryga zaoferowana przez scenopisarzy jest wciągająca i bardzo zawiła, ale to dobrze, bowiem to tylko kusiło mnie do dalszego odkrywania gry. Na uwagę zasługuje fakt, że mamy tu namiastkę RPG i sami możemy wybrać odpowiedzi podczas niektórych kwestii dialogowych. Na pewno nie miałbym nic przeciwko całkowicie poprowadzonej przez twórców postaci, ale spodobało mi się, że sam mogę mieć wpływ na niektóre elementy i kreować bohatera w taki sposób, aby bardziej odpowiadał np. mojej własnej osobie. Duży plus dla twórców za takie rozwiązanie, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się dla wielu zbędne. Nastawcie się też na to, że kampania nie jest krótka jak przyzwyczaiły nas do tego poprzednie części lub seria Battlefield i nie ukrywam, że mocno mnie to zaskoczyło. Jak już wspomniałem jest ona prowadzona w bardzo angażujący sposób, dlatego nie powinna was zmęczyć.
Sztuczna inteligencja jest godnym przeciwnikiem
W wielu grach AI działa bardzo różnie. W Black Ops 6 na poziomie normalnym, przeciwnicy zachowują się poprawnie. Może nie stanowią wówczas wyzwania i jeśli mamy dobre oko podczas strzelania, to możemy sobie nawet darować osłony, ale nie oznacza to, że nie będą w stanie nas zaskoczyć. Najważniejsze, że na ogół boty nie odwalają jakiś głupot, ale te raz na jakiś czas się zdarzają. Już w jednej z pierwszych misji, jakiś strażnik wyszedł z budynku na zewnątrz, a nasz bohater rozmawiał w tym czasie z operatorem akcji (nie mieliśmy kontroli nad rozgrywką). Według mnie, omawiany strażnik spokojnie powinien nas dostrzec wychodząc, bo staliśmy na wprost wejścia, nie będąc schowanymi, ale skrypt tego nie przewidział, więc zignorował nas, a my po przejęciu kontroli mogliśmy go na spokojnie wykończyć. Na szczęście w trakcie trwania kampanii nie przyjdzie wam doświadczyć wielu podobnych akcji.
Całość zabawy zaczyna się jednak – w mojej ocenie oczywiście – od poziomu trudności wyższego o jeden względem normalnego. Wówczas gra zmusza nas do korzystania z osłon i generalnie do prowadzenia bardziej przemyślanej rozgrywki. AI znacznie lepiej celuje i szybciej nas wykrywa, więc bezmyślne działania nie przyniosą skutku. Zatem jeśli chcecie doświadczyć fajnego i nadal dobrze zbalansowanego wyzwania, polecam zacząć właśnie od tego poziomu trudności. Bawiłem się bardzo dobrze i skupiałem większą uwagę na swoich poczynaniach, a to między innymi zwiększało imersję z prowadzenia ważnej akcji, w której nie uwzględniamy błędów. Niestety tego samego nie można powiedzieć o towarzyszach, którzy są totalnym przeciwieństwem naszych wrogów. AI odpowiedzialne za naszą pomoc kompletnie sobie nie radzi, a nasi kompani po prostu zachowują się idiotycznie i prawdę mówiąc mogłoby ich po prostu nie być. Są po prostu bezużyteczni, a całość zadania i tak spoczywa na naszych barkach. Niby to normalne, bo to my jesteśmy głównym bohaterem, ale zachowanie towarzyszy po prosty nieco wybija z imersji. Jak to w Call of Duty bywa, zdrowie regeneruje się samo. Możemy także dorzucić sobie dodatkową płytkę kevlarową, która zwiększa odrobinę nasz pancerz i pozwala wytrzymać trochę więcej obrażeń.
Strzela się super, ale…
Istotą dobrego FPS’a jest feeling strzelania (no sh*t Sherlock!). Ten jest bardzo przyjemny i wciągający, szczególnie przypadło mi do gustu eliminowanie wrogów za pomocą pistoletu z tłumikiem. Dobre trafienia są soczyste i wywołują natychmiastowy zastrzyk dopaminy. Strzelanie jest po prostu bardzo satysfakcjonujące. Mimo wszystko cały czas miałem wrażenie, że feeling strzelania z kampanii różni się od tego w Multi, pomimo używania tych samych broni. Przy czym ten w multiplayerze podobał mi się nieco bardziej. Żeby była jasność, oba są bardzo dobre i dają mnóstwo radochy, ale wolałbym jednak, żebym mógł czuć tę samą przyjemność niezależnie od tego, jaki tryb odpalę, bowiem jak już doświadczymy strzelania online to singlowo poczujemy lekki niedosyt.
Gińcie zombie, gińcie!
Skoro już przy multi jesteśmy, zabawę online rozpocząłem od trybu Zombie. Ogólnie było to bardzo fajne doświadczenie. Świetnie rozwala się kolejne hordy nieumarłych, a Ci są dość zróżnicowani, więc nie ma nudy. Mapy są skonstruowane w taki sposób, że stale trzeba mieć oczy dookoła głowy, ale dzięki temu jest też sporo miejsc do ewentualnej ucieczki w kryzysowej sytuacji. Niestety te na ten moment są tylko dwie, ale studio Treyarch zapowiedziało prace nad dalszym rozwojem zombiaczej rozgrywki, więc pewnie pojawią się kolejne lokacje. Dodatkowo na mapach są rozsiane różnego rodzaju „ulti”, które potrafią na przykład masowo razić wrogów. Rozgrywka w tym trybie, ale na późniejszych etapach jest bardzo szybka i coraz ciężej jest się bronić przed kolejnymi falami. Dla weteranów zapewne nie jest to nic szokującego, ale mam wrażenie rozgrywka tutaj jest szybsza niż kiedykolwiek (miało być bez porównań, prawda?). Niestety jak kocham Zombie, to akurat tutaj nie do końca potrafiłem się wciągnąć w ten tryb i sam nie wiem dlaczego. Jest on wykonany bardzo dobrze, a mimo to spędziłem w nim najmniej czasu.
Multiplayer najmocniejszym punktem Black Ops
Rozgrywka online jest bardzo szybka. Na mniejszych mapach można wręcz odczuć wszechobecnie panujący chaos, ale gdy już się wczujemy w rozgrywkę to tempo zdaje się być odpowiednie dla dobrej zabawy. Po śmierci zyskujemy dosłownie kilka sekund na złapanie oddechu i ponownie wracamy w wir szalonej rywalizacji. Takie tempo rozgrywki bardzo mi odpowiada i nie marnuje mojego czasu. Gdy chciałem odpocząć między pisaniem kolejnych tekstów i wskoczyć na szybki meczyk, było to dla mnie idealne rozwiązanie. Bardziej zaawansowani gracze potrafią robić magiczne rzeczy z wykorzystaniem wślizgów, kucania i padania na ziemię, ale jeśli taki gość jak ja, czyli raczej średniak jeśli chodzi o strzelanki, grając w „klasyczny” sposób w miarę sobie radził, to myślę, że nowicjusze łatwo się tu odnajdą. Na dzień dobry mamy 16 map do wyboru co jest bardzo dobrym wynikiem.
Na graczy czekają różni operatorzy, a razem z nimi skiny do wyboru, często dość dziwne, albo wręcz przeciwnie – kozackie. To jednak kwestia gustu. Nie przeszkadzało mi to, ale osoby wrażliwe na „festiwal” mody w strzelankach, mogą mieć z tym problem. Standardowo dla serii rozwój naszego śmiercionośnego sprzętu zależy od jego używania, czyli zwyczajnie strzelając z danego rodzaju karabinu, zbieramy dla niego expa. Małe zmiany nastąpiły w przypadku doboru perków. Gdy ustawimy trzy z nich z podobnego typu, a następnie czwarty do aktywowania, możemy stworzyć naprawdę śmiercionośną kombinację. Jakikolwiek styl rozgrywki nie przypadnie nam do gustu, w trybie multi powinniście po prostu świetnie się bawić.
ZOBACZ TAKŻE: The Beast Inside – RECENZJA
Jakość wykonania powala
Call of Duty: Black Ops 6 wygląda fantastycznie. Grafika i udźwiękowienie jest na najwyższym poziomie (no i ten świetny, angielski dubbing). Grałem na PC i choć nie jest to największy potwór ever w świecie sprzętu elektronicznego, to mimo wszystko gra działała bardzo płynnie i wyglądała świetnie niezależnie od tego czy wybrałem maksymalne ustawienia graficzne, średnie czy wykorzystywałem DLSS. Pod kątem technicznym, twórcy zrobili absolutnie fantastyczną robotę. Animacje przeciwników, naszych kompanów lub tak zwanych szmacianych lalek cieszą oko, podobnie jak mimika i gestykulacja bohaterów w przerywnikach. Wszystko zostało dopracowane na najwyższym poziomie i jest to jedna z nielicznych gier wydanych w ostatnim czasie do której nie ma się jak przyczepić pod tym względem. Nawet nie wyłapałem bugów w trakcie rozgrywki. Niesamowite w tym wszystkim jest tylko to, że taka jakość powinna być normą w dzisiejszych czasach, a niestety jest jak jest. Woda na młyn dla nowego Black Opsa, bo przynajmniej jest dobrym przykładem jak powinno się dopracowywać gry.
To najlepsze Call of Duty od lat
Black Ops 6 na nowo rozbudziło we mnie chęć do obcowania ze strzelankami, zwłaszcza z Call of Duty (przypominam, że od ostatnich części się szybko odbijałem). Jakość jego wykonania, zarówno ta techniczna jak i na poziomie artystycznym ustanowiła bardzo wysoko poprzeczkę i nowe Delta Force lub kolejny Battlefield będą miały trudne zadanie aby sprostać konkurentowi. Mało tego, nawet kolejny CoD nie będzie miał łatwego zadania! To naprawdę kawał dobrej gry i widać, że studio włożyło ogrom pracy, aby niemal każdy aspekt funkcjonował możliwie jak najlepiej. Jeśli zwlekaliście z sięgnięciem po kolejnego CoDa tłumacząc sobie „że to znowu to samo”, to myślę, że jest macie idealny moment, aby jednak się przełamać.
Ocena: 8+
Zwiastun Call of Duty: Black Ops 6:
Opublikuj komentarz