×

TDU: Solar Crown nie dowiozło…

TDU: Solar Crown nie dowiozło…

Właśnie przeżyłem jeden z największych zawodów w swoim życiu jeśli chodzi gaming. Uwielbiam serię Test Drive, a w momencie gdy wyszły wersje Unlimited 1 i 2, pochłonęły mnie bez reszty. Niestety już pierwsze zapowiedzi najnowszej odsłony o podtytule Solar Crown nie napawały mnie optymizmem. Teraz po ograniu pełnej wersji mogę powiedzieć, że KT Racing i Nacon zawiedli.

Nie tak dawno wypuszczone demo Test Drive Unlimited: Solar Crown na platformie Steam, zebrało fatalny odbiór wśród graczy. Ja również dostrzegłem w produkcji mnóstwo problemów. Dla twórców i wydawcy powinien być to wyraźny sygnał do przesunięcia daty premiery i zabrania się do solidnej pracy. Ci nie tylko tego nie zrobili, ale w zasadzie od czasu dema nic się w grze nie zmieniło… Testowałem wersję na PS5 i byłem zaskoczony, że nowe TDU zostanie wydane w takim stanie. Grę otrzymałem od wydawcy, ale to będzie bardzo szczera recenzja i mam nadzieję, że weźmie on sobie moje argumenty do serducha i poprawi się w przyszłości… Zacznijmy jednak od początku.

Pierwsze zderzenie z rzeczywistością – stan techniczny

Najpierw tworzymy swoją postać i o dziwo kreator jest tu bardzo mocno rozbudowany. Wybierając jednak fryzury już czułem że będzie coś nie tak. Wyglądały one okropnie i mam tu na myśli fatalne tekstury i jakieś dziwne prześwity. Ok, pomyślałem że to raczej nie jest taka tragedia, bo pewnie i tak rzadko będę widział swoją postać. Po jej stworzeniu rozpoczął się krótki, samouczkowy prolog i wtedy dotarło do mnie jak bardzo jest źle. Domyślnie gra ustawiła tryb „jakości” (który jak się domyślacie za wiele z jakością nie ma wspólnego). Gra zatem działała w okolicy 30 klatek na sekundę, tyle że często musiało być ich mniej i było to bardzo dobrze czuć. Po demie na PC, wszyscy wiedzieliśmy że nowy Test Drive ma fatalną optymalizację i ludzie z naprawdę mocnym sprzętem miewali spore problemy z jego działaniem, ale jak widać nic w tej kwestii się nie zmieniło.

Pograłem trochę w tym trybie, ale strasznie się męczyłem. Gra nie działała płynnie, często się zacinała. Nie raz rozbiłem się przez sekundowy freez ekranu. Do tego wcale nie powiedziałbym, że ta produkcja wygląda w trybie jakości jakoś wybitnie. Grafika jest bardzo nierówna. Czasem modele samochodów wyglądają świetnie, a czasem zastanawiamy się czy dalej patrzymy na tę samą grę. Tekstury budynków są odpychające. Kałuże na asfalcie to rozmyte plamy, prawie bez odbić. Tylna szyba naszego samochodu wyświetla refleksy rodem z gier z lat 2000-2005… Lepiej to wszystko wygląda w nocy i na terenach lesistych, ale i tu nie jest perfekcyjnie. Oświetlenie często płata figle, podobnie cienie.

Niestety w trybie jakości gra działała w taki sposób, że moje PS5 miało ochotę wyłączyć się na wieczność. Musiałem zatem sięgnąć po tryb wydajności i… wypaliło mi oczy. Faktycznie, jest tu postęp bo gra wyraźnie działa lepiej (choć nadal potrafi się zacinać w niektórych miejscach mapy i w niektórych sytuacjach!), ale jest wówczas tak koszmarnie brzydka, że nie mogłem się temu nadziwić. Starsza Forza Horizon 4, The Crew Motorfest czy nawet będący jeszcze w produkcji polski JDM wyglądają o niebo lepiej (przede wszystkim działają lepiej). Nigdy nie traktowałem grafiki priorytetowo, ale to co dzieje się w TDU naprawdę woła o pomstę do nieba. Z recenzenckiego obowiązku musiałem jednak zagryźć zęby i grać w takim trybie, bowiem była to jedyna opcja, żeby jakoś sensownie doświadczyć tej rozgrywki.

Jeździ się fajnie, ale w samotności

No właśnie. To doświadczenie jest tu bardzo nierówne. Pomińmy teraz na moment stan techniczny gry, a skupmy się na modelu jazdy i zawartości. O dziwo jeździ się bardzo przyjemnie. Solar Crown jest zręcznościowy. Nawet jak wyłączymy wszystkie asysty to nie poczujemy tu wyzwania. Nawet Mustag nie wydaje się być tak narwany jak w innych produkcjach. Mimo to, jeździ się całkiem przyjemnie (lepiej na asfalcie niż po szutrze, ale nadal w obu przypadkach fajnie). Jest to raczej gra, która świetnie nadaje się do niedzielnego popykania na luzie, bez większego zaangażowania. Owszem, denerwowałem się tym jak działa ta produkcja, ale mimo to z chęcią chciałem włączyć kolejny wyścig, żeby jeszcze trochę przyjemnie się pościgać.

Niestety samej zawartości nie ma jakoś super dużo. Z czasem robi się więcej wyzwań i wyścigów, ale nie uświadczycie tu takich fajnych misji pobocznych jakie były w starszych częściach TDU. Bywa, że czasem będziecie musieli trochę grindować i nie mówię tu nawet o zbieraniu kasy na super samochód, bowiem to jest nawet normalne, ale po jednej z misji musiałem z piątego poziomu wskoczyć na dwunasty mając zaledwie dwa wyzwania do wyboru. Tak oto przez godzinę jeździłem ze znużeniem, aby się wyexpić. Okej, gram w MotoGP, więc zapytacie w czym problem, tam jeżdżę dużo dłużej w kółko po jednym torze. Owszem. Tylko Test Drive to nie klasyczne torowe ściganie. To gra która ma jakąś szczątkową fabułę i próbuje być czymś więcej i sam wymagam od niej czegoś więcej, ale na pewno nie ciągłego powtarzania tych samych wyzwań.

Wielki Hong Kong jest wymarły. Ruch uliczny jest niesamowicie skromny. Z jednej strony może to i lepiej, bo gra działałaby pewnie jeszcze gorzej, ale wiecie, jak się wybiera taki setting to fajnie byłoby to jakoś lepiej ogarnąć. Hong Kong ma ponad siedem milionów ludzi, a czujemy się tak jak w mieście Ginger City po ataku Cella w Dragon Ball Z… Gdyby jednak podejść do tej gry w sposób relaksacyjny to muszę przyznać, że świetnie się sprawdza do długich, spokojnych i samotnych przejażdżek. To było naprawdę przyjemne.

Luksus i przepych to cechy TDU

Samych samochodów nie ma jakoś super dużo do wyboru. Te co są to raczej pojazdy pokroju Lamborghini, ale w sumie nie czepiam się, bowiem z tego zawsze Test Drive słynął – z przepychu i luksusu. Są one często bardzo drogie, więc ich ilość na ten moment nie będzie jakimś problemem, bowiem zanim zapełnimy naszą kolekcję to upłynie jeszcze wiele wody w Wiśle. Mamy tu tuning zarówno mechaniczny jak i wizualny, ale jak to w przypadku TDU bywa, jest on raczej skromny i ograniczony. Nie zrobicie tu fury rodem z Tokio Drift. To nie tego typu gra. Ale zmienicie jej wnętrze, kolory i felgi. Kolejne usprawnienia mechaniczne odblokowuje się wraz z poziomem. Działa to całkiem sprawnie i faktycznie wpływa na osiągi w dość istotny sposób. Jest to jednak taka gra w której nawet gdyby tego nie było to by mi to nie przeszkadzało. Naprawdę jeździ się dobrze tym co jest nam podane domyślnie. Odbiór tego elementu w moich oczach jest na plus.

Zmarnowany potencjał. TDU: SC można było jeszcze uratować!

Żeby jednak nie było, że się tylko nad Test Drivem pastwię… Ta gra ma coś w sobie i naprawdę gdyby twórcy zdecydowali się przełknąć dumę, odłożyć datę premiery i solidnie nad nią popracować to być może otrzymalibyśmy o wiele lepszą produkcję. Gdyby gra chociaż działała w pełni płynnie to już byłaby połowa sukcesu, bo tak naprawdę to właśnie to najbardziej zabija jej odbiór. Dodadzą za jakiś czas Ibizę (choć samo miasto), motocykle, kasyno, ale ja wolałbym żeby studio skupiło się jednak na doprowadzeniu gry do stanu używalności! To powinien być priorytet. No nic, na ten moment nie wygląda to dobrze. Na pocieszenie pozostaje fakt, że gra jak na dzisiejsze standardy jest dość tania, ale coś czuję że gracze wcale nie chętnie sięgną do portfela…

Recenzja wideo na kanale Grywolucje:



Opublikuj komentarz