Relacja z Drużynowych Mistrzostw Polski w Middle-Earth: SBG
Niejedna osoba chciałaby przeżyć niesamowite momenty z legendarium J.R.R. Tolkiena oraz adaptacji Petera Jacksona. Wiele gier cyfrowych już to umożliwia, w bardziej lub mniej wierny oryginałowi sposób. Jednak również w przestrzeni gier stołowych Władca Pierścieni posiada szerokie grono odbiorców. Takim tytułem jest Middle Earth: Strategy Battle Game – strategiczna gra bitewna osadzona w świecie Śródziemia wydawana przez Games Workshop od 2001 roku.
Aby szybko opisać, czym są gry bitewne posłużę się dość prostą analogią: są to szachy, ale bardziej zaawansowane. Gracze mają do swojej dyspozycji modele, które sami malują. Każdy z nich ma swój profil i statystyki. Zbierają armie, które następnie wystawiają na planszach złożonych z makiet różnych terenów; lasów, rzek, ruin, itd.
Wszystkie profile i wygląd modeli są przeniesione lub inspirowane filmami oraz książkami z legendarium. Mają one również swój koszt w postaci punktów. Służy to składaniu armii na gry pod konkretny format. Może być bitwa na 600 punktów, gdzie jeden gracz ma 50 tańszych i zarazem słabszych indywidualnie modeli, a drugi ma ich 10, lecz znacząco silniejszych.
ME: SBG ma prężną społeczność na całym świecie, również w Polsce. Ostatnio, w dniach 30 listopada i 1 grudnia, odbyły się Drużynowe Mistrzostwa Polski, w których miałem przyjemność wziąć udział.
The great battle of our times
Sam turniej miał miejsce w Bydgoszczy, w Bydgoskim Centrum Targowo – Wystawienniczym. Na dwa dni zjechało się ponad 200 graczy z całej Polski w cztero-osobowych drużynach. Łącznie stawiły się 52 drużyny z Warszawy, Krakowa, Trójmiasta, Poznania, Wrocławia, Śląska, Białegostoku, Łodzi i oczywiście Bydgoszczy.
Każdy gracz przyjechał z własnoręcznie skomponowaną rozpiską i modelami. Na mistrzostwach zazwyczaj jest wymóg pomalowania wszystkich modeli w armii, więc można było podziwiać piękne dzieła spod pędzla, szczególnie w konkursie malarskim. Każdy w drużynie musiał mieć również inną armię, więc sprzyjało to ciekawym pomysłom i było nawet głosowanie na najzabawniejszą rozpiskę.
W sobotę, już od 8 rano zaczęliśmy się zbierać na rejestrację i przypomnienie zasad. Gdy wleciały paringi, rozeszliśmy się do wylosowanych na pierwszą grę stołów. Widok ponad 200 graczy rozstawiających się na jednej sali był prawdziwie spektakularny. Zawsze lubię pierwszą bitwę, bo pozwala zagrać z całkowicie losową osobą. Może to być mistrz Polski albo osoba, która jest pierwszy raz na masterze. To jest też dobry moment, żeby o tym wspomnieć. Wyżej wspomniane mastery to cykliczne turnieje, mistrzostwa, które odbywają się co miesiąc w głównych ośrodkach ME: SBG. Są to Łódź, Wrocław, Kraków, Katowice, Lublin, Kielce i Warszawa, które składają się na Fajkowy Szlem (któreś z nich zmieni się w 2025 na Białystok), Gdańsk (czy też szerzej: Trójmiasto), Bielsko–Biała, Poznań i Bydgoszcz. Kolejność według odbywanych turniejów. Każdy ma inny wymiar punktowy jak i ilości graczy. Może być indywidualny, parowy albo drużynowy. Opcji jest wiele.
The board is set, the pieces are moving
Każda bitwa tego dnia była bardzo ciekawa. Odbyły się ich cztery, każda z wylosowanym wcześniej scenariuszem. Każdy scenariusz jest unikatowy i zakłada trochę inne cele, które gracz musi osiągnąć i za które dostaje punkty. Jednakże, od ich ilości zależy, czy zwycięstwo lub przegrana jest duża czy mała. W przypadku pierwszego, gracz ma co najmniej dwa razy więcej punktów. Drugie następuje, gdy ma więcej, lecz nie dwukrotnie a sytuacja jest bliższa remisowi. Osobiście wygrałem dwa razy dużym zwycięstwem, raz przegrałem dużym i raz małym.
Od 9 do 20 biliśmy się więc na różnych stołach z przeróżnymi drużynami. Ja byłem kapitanem swojej drużyny, Podlaskich Grzybiarzy, i moim zadaniem było również parowanie naszych graczy z przeciwnikami. Jest sztuka sama w sobie i wymaga bardzo dobrej znajomości zasad gry, lecz nie będę się nad tym rozwodził. Grunt, że szło mi nieźle. Pierwszą bitwę stoczyliśmy z Wrocławiakami. Ja przegrałem, ale ogólny paring wyciągnęliśmy na remis (kapitan przyjął najcięższy cios!!). Kolejnym przeciwnikiem byli gracze z Bydgoszczy, z którymi przegrałem i ja, i cała nasza drużyna. Szczęście powróciło (przynajmniej dla mnie) podczas trzeciej bitwy, gdy graliśmy z Zemstą Ziemi Buskiej. Kiedy patrzyłem na rozpiski naszych przeciwników, oczy mi się świeciły. Jeśli byśmy dobrze to sparowali, mieliśmy szansę na spokojne wygranie rundy. Udało się, każdy dostał armię, z którą w teorii sobie świetnie radził. Ja swojego przeciwnika pokonałem 10-0 (z 12 możliwych do zdobycia punktów scenariuszowych). Reszta przegrała. Mieliśmy niesamowitego pecha w kościach. Ostatnią bitwę tego dnia zagraliśmy z drużyną samych dziewczyn z różnych stron (jest to ewenement w naszym środowisku). Udało mi się wygrać swój paring, choć nie było łatwo. Całościowo, wyciągnęliśmy remis. Na koniec pierwszego dnia mieliśmy dwie przegrane i dwa remisy.
This will be a night to remember
Oprócz samej gry, która jest szalenie ciekawa, jest część społeczna. Jest to wielkie wydarzenie, gdzie spotyka się starych przyjaciół i znajomych oraz poznaje nowych. Zazwyczaj lokujemy się w kilku hotelach, tych samych z roku na rok. Tak więc po bitwach następują spotkania duże i małe gdzie opowiadamy, śmiejemy się i odpoczywamy po całym dniu przesuwania modeli. Jest to zawsze serdeczne przeżycie. Na tym etapie każdy w swoim tempie szedł spać i ja nie byłem wyjątkiem, jako że kolejnego dnia również trzeba było wcześnie wstać.
Niedziela zaczęła się tak samo, choć odrobinę później. Po zebraniu się i wymeldowaniu z hotelu stawiliśmy się na 9 na miejsce turnieju. Przed nami były dwie ostatnie bitwy. Pierwszą zagraliśmy przeciw Poznaniakom i dostaliśmy ostro w kość. Jednak utrzymuję, że każda moja przegrana była wynikiem pechowych rzutów. W naszej grze bowiem, wszystko rozwiązuje się za pomocą kości. Profile postaci określają przewagę prawdopodobieństwa jaką ma dany gracz. Tak więc nawet przy bezbłędnej grze można przegrać przez słabe rzuty (totalnie tak było u mnie). Reszcie drużyny nie poszło wiele lepiej. Jednak napędzeni naszą porażką rzuciliśmy się na Trójmiasto w ostatniej grze i wywalczyliśmy remis. Ja odzyskałem honor i pobiłem swojego przeciwnika kolejnym wynikiem 10-0. Turniej zakończyliśmy 3 remisami i 3 przegranymi. Uważam to za zgoła dobry wynik.
Po skończeniu wszystkich gier nastąpił moment ogłoszenia wyników. Tegoroczne DMP zwyciężyła drużyna z Poznania. Otrzymali liczne nagrody w postaci pucharów i akcesoriów do modelarstwa i gry. Takie fanty zgarnęli również zwycięzcy konkursów malarskiego i na najciekawszą rozpiskę. Były także nagrody losowe oraz za ostatnie miejsce. W tym roku były szczególnie hojne i gracze ledwo je nosili! Po tych wesołych uroczystościach turniej został oficjalnie zakończony.
Here, at the end of all things
Niesamowicie się cieszę, że po raz kolejny udało mi się zagrać na Drużynowych Mistrzostwach Polski. Jest niesłychanie przyjazny event, gdzie jest moc dobrej zabawy, śmiechu i ciekawych ludzi. Był to jednocześnie ostatni turniej obecnej edycji gry, gdyż wraz z nadchodzącym filmem Wojna Rohirrimów otrzymamy również dużą aktualizację. Dziękuję serdecznie wszystkim znajomym, z którymi dzieliłem drużynę, przeciwnikom i nie tylko! Mam również wielką nadzieję, że ten nietypowy artykuł zachęci któregoś z szanownych czytelników do sprawdzenia tego specyficznego hobby. Do zobaczenia przy stole!
Opublikuj komentarz