Wolfenstein: Youngblood – RECENZJA PO LATACH
Seria Wolfenstein od zawsze oferowała wyjątkową mieszankę intensywnej akcji i satyrycznej wizji alternatywnej historii, w której walka z nazistami staje się nie tylko wyzwaniem, ale także pretekstem do szaleńczych przygód. Wolfenstein: Youngblood miało kontynuować ten trend, ale wprowadza kilka istotnych zmian w porównaniu do swoich poprzedników, które niestety, nie do końca działają, szczególnie po kilku latach od premiery. Choć gra nie jest całkowitą porażką, to stanowi raczej średnią propozycję, której potencjał został zablokowany przez nie do końca udane rozwiązania.
Zmieniona perspektywa i nowi bohaterowie
W Wolfenstein: Youngblood gracze wcielają się w role Sophi i Jess Blazkowicz, córek legendarnego BJ-a, które postanawiają ruszyć na ratunek ojcu, zaginionemu w okupowanym przez nazistów Paryżu. Choć pomysł z młodymi bohaterkami, które mają kontynuować dziedzictwo ojca, mógł być intrygujący, ostatecznie wprowadza on większe problemy niż korzyści. Siostry, choć charakterne i pełne entuzjazmu, szybko stają się irytujące. Ich dialogi, które na początku mogą wydawać się zabawne, z biegiem czasu stają się natrętne i nieautentyczne. W porównaniu do barwnych postaci z poprzednich części gry, Sophi i Jess są płaskie i nieciekawie skonstruowane.
Brak intrygujących, zapadających w pamięć towarzyszy, których tak bardzo brakowało w Youngblood, sprawia, że fabuła staje się ostatecznie powierzchowna. Choć sama idea poszukiwania BJ-a w zdominowanej przez nazistów Paryżu ma potencjał, to ostatecznie nie wprowadza żadnych niespodzianek, które mogłyby wyróżnić ten tytuł w kontekście całej serii. Historia jest prosta i przewidywalna, a jej głównym atutem pozostaje sam świat, który mimo fantastycznej kolorystyki, wymyślnych nowinek technologicznych i dobrze zaprojektowanych przeciwników w ostateczności nie dostarcza takiej głębi jak w poprzednich grach.
Zmiany w rozgrywce: kooperacja i mechaniki levelowania
Wolfenstein: Youngblood wprowadza nowy system kooperacji, w którym gracze muszą współpracować, by eliminować nazistów. Choć pomysł na grę w kooperacji może wydawać się świeży, to jego realizacja pozostawia wiele do życzenia. Gra została zaprojektowana w taki sposób, by gracze mogli dzielić się zadaniami, wykorzystując różne punkty widokowe i drogi do celu. Niestety, w trybie solo AI partnerki nie radzą sobie [sic!] najlepiej, co niszczy wrażenia z gry. Często bywa tak, że towarzyszka nie pomoże ci w krytycznym momencie, a system wznawiania gry staje się bardziej frustrujący niż pomocny.
Nowością jest również system levelowania postaci, który, choć teoretycznie ma na celu wprowadzenie poczucia postępu, w praktyce zmienia całkowicie dynamikę gry. Zamiast zapewniać płynność w rozgrywce, zmusza graczy do marnowania czasu na “farmienie” doświadczenia i zdobywanie nowych umiejętności, które nie zawsze są wystarczająco satysfakcjonujące. Przeciwnicy również posiadają paski zdrowia, które czynią ich bardziej odpornymi na ataki, co sprawia, że walka staje się bardziej czasochłonna i mniej intensywna. Zamiast klasycznej, szybkiej eliminacji wrogów, gracz jest zmuszony do stosowania bardziej żmudnych taktyk, co znacząco spowalnia tempo gry. Po kilku poziomach, standardowi żołnierze, którzy w poprzednich częściach byli mięsem armatnim rzucanym pod nogi BJ-a, teraz są nie lada przeciwnikami, równie silnymi jak Oberleutnant czy inny porucznik.
Mniej satysfakcjonująca strzelanina
W kwestii strzelania, Youngblood nie dorównuje swoim poprzednikom. Choć wciąż mamy do dyspozycji szereg różnorodnych broni, w tym kultowe pistolety, shotguny i karabiny, to cała mechanika strzelania jest nieco “ostudzoną” wersją tego, co oferowały wcześniejsze odsłony serii. Broń, choć brutalna i satysfakcjonująca pod względem fizycznym, nie ma już tej samej energii, która cechowała poprzednie części. Części wrogów mogą zostać rozrzuceni na kawałki, ale często brakuje im odpowiedniej wagi i siły, by uczynić strzelanie tak ekscytującym, jak w The New Order czy The New Colossus. Dodatkowo, system levelowania broni sprawia, że nigdy nie czujemy się naprawdę potężni, ponieważ wrogowie również stają się coraz silniejsi, niezależnie od naszych ulepszeń.
Świat i eksploracja: alternatywna Paryż lat 80-tych
Na szczęście, to co wyróżnia Youngblood na tle innych współczesnych gier, to z pewnością design świata. Arkane Studios, które miało swój udział w tworzeniu tej gry, doskonale oddaje klimat alternatywnej Paryża lat 80-tych, z jego zniszczonymi ulicami, monumentalnymi budowlami i wszechobecnymi symbolami nazistowskiej władzy. Gra prezentuje się bardzo dobrze pod względem wizualnym, a eksploracja miasta dostarcza satysfakcji, zwłaszcza gdy odkrywamy nowe, ukryte lokacje i zbieramy kolekcjonerskie przedmioty, takie jak kasety czy stare gry na dyskietkach. Jednak nawet najlepsze lokacje nie mogą ukryć faktu, że gra cierpi z powodu monotonnego wyglądu większości stref, które mogą sprawić, że na dłuższą metę stanie się nudna.
Błędy, mikrotransakcje i inne problemy techniczne
Pod względem technicznym, Youngblood nie unika problemów. Błędy, takie jak znikające przedmioty, problemy z zapisem misji czy nieprawidłowo działający AI, są na porządku dziennym. Dodatkowo, choć gra nie ma obowiązkowych mikrotransakcji, to system ulepszania postaci i broni wydaje się stworzony z myślą o zachęceniu graczy do zakupu dodatkowych ulepszeń. Na szczęście, dla większości graczy, którzy chcą po prostu przejść grę, te elementy nie będą miały większego wpływu na rozgrywkę.
Podsumowanie
Wolfenstein: Youngblood to gra, która mimo potencjału, nie spełnia oczekiwań. Z jednej strony oferuje świetny świat, dobrze zaprojektowane lokacje i ciekawą koncepcję kooperacyjnego trybu gry, z drugiej zaś cierpi na brak charakteru w postaciach, nudnej mechanice levelowania i problemach technicznych, które sprawiają, że gra traci tempo i przyjemność z rozgrywki. Choć nadal można się dobrze bawić, zwłaszcza w trybie kooperacji, to całość nie dorównuje wcześniejszym odsłonom serii, a poziom ekscytacji jest znacznie niższy. Dla fanów serii, którzy szukają czystej akcji i wciągającej fabuły, Youngblood może okazać się rozczarowaniem.
Opublikuj komentarz